PROSZĘ O LINKI DO WASZYCH BLOGÓW W KOMENTARZACH BO CHCIAŁABYM CZYTAĆ BLOGI WSZYSTKICH KTÓRZY MNIE CZYTAJĄ :)
- Byłaś kiedyś w Londynie? - pyta Blake, gdy zostajemy same. Maciek wyszedł właśnie by odebrać Laurę z lotniska.
- Tylko na lotnisku - odpowiadam i biorę się za pomoc przy nakrywaniu stołu. - Na Stansted, a potem od razu pojechałam do Herefordu - wyjaśniam widząc jej pytającą minę.
- To znaczy, że byłaś już kiedyś w Anglii.
- Byłam - potwierdzam
- I jak ci się tu podoba? - pyta dziewczyna uważnie mi się przyglądając. Ja też na nią nie patrzę. Jej wzrok pada na moją dłoń. Podchodzi do mnie i czyta. - Kto to?
- Taki jeden Harry - rzucam
- Rozumiem - odpowiada Blake z szerokim uśmiechem.
- Tylko na lotnisku - odpowiadam i biorę się za pomoc przy nakrywaniu stołu. - Na Stansted, a potem od razu pojechałam do Herefordu - wyjaśniam widząc jej pytającą minę.
- To znaczy, że byłaś już kiedyś w Anglii.
- Byłam - potwierdzam
- I jak ci się tu podoba? - pyta dziewczyna uważnie mi się przyglądając. Ja też na nią nie patrzę. Jej wzrok pada na moją dłoń. Podchodzi do mnie i czyta. - Kto to?
- Taki jeden Harry - rzucam
- Rozumiem - odpowiada Blake z szerokim uśmiechem.
Laura tuli się do mnie jakbyśmy nie widziały się tydzień. Widziałyśmy się wczoraj. Piłyśmy pożegnalną (hipsterską) kawę w Starbucksie w Galerii Krakowskiej z naszymi znajomymi. (Oni płacili ja nie tracę kasy na takie rzeczy).
- Mary - szepcze w moje włosy. To dziwne, nigdy tak mocno mnie nie ściskała.
- Laura - mówię. Patrzę w jej oczy. Dziewczyna jest przerażona.
- Chodźcie bo jedzenie wystygnie - krzyczy Blake z kuchni.
- Laura - mówię. Patrzę w jej oczy. Dziewczyna jest przerażona.
- Chodźcie bo jedzenie wystygnie - krzyczy Blake z kuchni.
Maciek patrzy na mnie i delikatnie potrząsa głową. Chwytam Laurę za rękę i ciągnę ją za sobą do salonu. Siadamy na drewnianych krzesłach. Maciek nakłada nam warzyw (tak zwanej wegetariańskiej zapiekanki). Jeszcze nie wiem czy podchodzi mi to żarcie. Nie przepadam za mięsem, ale chyba nie jestem gotowa na same warzywa.
- Maria znalazła pracę - ogłasza Blake patrząc na Laurę - Ty też coś sobie znajdziesz - mówi krzepiąco.
Jest późna noc, gdy gasimy światło w naszym pokoju.
- Spotkałam Harrego - szepczę z dziwnym uczuciem w brzuchu. Słyszę, że Laura się podnosi.
- Gościa z One Direction? - pyta, a ja się uśmiecham.
- Jego - mówię trochę głośniej bo nie wiem jak powstrzymać rosnące we mnie emocje. Wiem, że Maciek śpi bo słyszymy jego chrapanie. - Mam do niego numer - czekam na pisk. Laura wybucha śmiechem. Śmiech jest zaraźliwy. Chwilę potem śmiejemy się we dwie.
- Zadzwoń - proponuje
- Po co? - oburzam się.
- Oj Mary, wiem, że Captain Evil miała już jakiś pomysł - Laura zna mnie lepiej niż ktokolwiek.
- Gościa z One Direction? - pyta, a ja się uśmiecham.
- Jego - mówię trochę głośniej bo nie wiem jak powstrzymać rosnące we mnie emocje. Wiem, że Maciek śpi bo słyszymy jego chrapanie. - Mam do niego numer - czekam na pisk. Laura wybucha śmiechem. Śmiech jest zaraźliwy. Chwilę potem śmiejemy się we dwie.
- Zadzwoń - proponuje
- Po co? - oburzam się.
- Oj Mary, wiem, że Captain Evil miała już jakiś pomysł - Laura zna mnie lepiej niż ktokolwiek.
Ma ten niesamowity dar, że mnie rozgryzła. Nie znamy się zbyt długo, w sumie to znamy się rok. Odkąd zapisałam się na basen. (Ja pływam xd Niczym syrena! ) Pływanie to jedyny sport jaki uprawiam, ale i to robię niechętnie.
- Miała jakiś pomysł?- pyta, a ja podsuwam rękę z numerem pod jej nos. Wolę to rozwiązanie niż dzielenie się idiotycznymi pomysłami Evil. - Dzwonię - Laura wyjmuje telefon i wpisuje numer. Jest późna noc, a ja liczę, że Harry odbierze.
Niestety po kilku sygnałach włącza się poczta głosowa. Głos Harrego brzmi jak głos seryjnego mordercy. Obie z Laurą jesteśmy zaskoczone.
- To na pewno on? - pytam, gdy dziewczyna odkłada telefon.
- A skąd mam to wiedzieć? Ja z nim gadałam?
- To na pewno on? - pytam, gdy dziewczyna odkłada telefon.
- A skąd mam to wiedzieć? Ja z nim gadałam?
Czy czuję się zawiedziona? Może trochę. Kto nie chciałby żeby Harry Styles odebrał od niego telefon?
- Mary, chodźmy spać - mówi Laura i przykrywa się kołdrą po same uszy.
- Mary, chodźmy spać - mówi Laura i przykrywa się kołdrą po same uszy.
Próbuję zasnąć, ale męczy mnie to, że miałam cały dzień by zadzwonić do Hazzy, a tego nie zrobiłam.
Rano Blake podwozi mnie na Leopold Road. Życzy mi powodzenia i odjeżdża. Wchodzę do księgarni. Dzwoneczki obwieszczają, że przyszłam.
- Mary - wita mnie kobieta
- Dzień dobry - uśmiecham się.
- Co tak oficjalnie? Mów mi Emily, dobrze? - przytakuję - Pokażę ci co i jak i muszę biec do domu bo moja córka jest chora.
Po 10 minutach Emily zostawia mnie samą. Rozpakowuję duży karton z nowymi książkami. Próbuję przeczytać choć opis z każdej okładki by wiedzieć o czym są.
Dzwoneczki dzwonią, ale ja się nie ruszam.
- Jest tu kto? - dobiega mnie głos.
- Już idę - krzyczę. Denerwuję się. A co jeśli o coś zapyta, a ja nie zrozumiem? Albo nie będę wiedziała co mu polecić?
- Cześć - mówi blondyn. Nie odpowiadam, ale patrzę na niego - Szukam książki dla siostry mojego przyjaciela. Znaczy to on szuka, ale ja tu jestem. Harry się załamał bo jakaś laska do niego nie zadzwoniła - zachciało mi się śmiać. To nie możliwe. Czyżbym doprowadziła Stylesa do łez? To śmieszne.
- Miło z twojej strony... Niall - mówię.
Zaskoczony chłopak uśmiecha się szeroko. - Mary - wita mnie kobieta
- Dzień dobry - uśmiecham się.
- Co tak oficjalnie? Mów mi Emily, dobrze? - przytakuję - Pokażę ci co i jak i muszę biec do domu bo moja córka jest chora.
Po 10 minutach Emily zostawia mnie samą. Rozpakowuję duży karton z nowymi książkami. Próbuję przeczytać choć opis z każdej okładki by wiedzieć o czym są.
Dzwoneczki dzwonią, ale ja się nie ruszam.
- Jest tu kto? - dobiega mnie głos.
- Już idę - krzyczę. Denerwuję się. A co jeśli o coś zapyta, a ja nie zrozumiem? Albo nie będę wiedziała co mu polecić?
- Cześć - mówi blondyn. Nie odpowiadam, ale patrzę na niego - Szukam książki dla siostry mojego przyjaciela. Znaczy to on szuka, ale ja tu jestem. Harry się załamał bo jakaś laska do niego nie zadzwoniła - zachciało mi się śmiać. To nie możliwe. Czyżbym doprowadziła Stylesa do łez? To śmieszne.
- Miło z twojej strony... Niall - mówię.
- Pomożesz mi coś znaleźć? - pyta
- Jasne - odpowiadam - Czy jego siostra (Nie miałam pojęcia, że Harry ma siostrę, ale w sumie nigdy nie myślałam, że sławni ludzie mają rodziny. Dla mnie byli jednostkami. Po za tym zbytnio nie interesuję się tego typu ludźmi. Sławami w sensie.) czytała już Igrzyska Śmierci? - pytam bo natrafiam na tę książkę.
- Nie mam pojęcia. Ale zaraz zadzwonię do Hazzy.
W czasie gdy Niall dzwoni ja szukam dalej. Gdy natrafiam na książkę o zespole McFly krzyczę z radości.
- Co się stało? - pyta zaaferowany Niall.
- Znalazłam to - pokazuję na okładkę. Uśmiech gości na twarzy blondyna.
- Też lubisz McFly? - Czy ja ich lubię? Ja ich kocham, szaleję. Hm... na tyle na ile to możliwe, bo w Polsce nie wiele ludzi słyszało kiedykolwiek o McFly. Chodź dzięki mnie cała moja szkoła nuciła jakąś piosenkę z ich repertuaru.
- Kocham ich - mówię, a chłopak uśmiecha się szerzej. O ile to w ogóle możliwe.
- Byłaś kiedyś na ich koncercie? - dopytuje.
- O co to, to nie - chłopak robi zdziwioną minę.
- Co mówiłaś?-zdaję sobie sprawę, że powiedziałam po polsku.
- Nie. Nie byłam. Oni nigdy nie grali w kraju z którego pochodzę - tłumaczę.
- Więc skąd jesteś? - Niall czy ty musisz wszystko wiedzieć?
- Z Polski - patrzy na mnie dziwnie. - To w Europie - przecież jesteśmy w Europie, debilu - Niedaleko Niemiec? Może Bałtyckie? Mówi ci to coś? - Niall wciąga powietrze i gdy ja spodziewam się, że powie coś konstruktywnego on mówi:
- Zgłodniałem, a ta nazwa - wskazuje na okładkę Igrzysk Śmierci (The HUNGER* Games) - sprawia, że burczy mi w brzuchu.
- Dobrze - pakuję wszystkie trzy części do papierowej torby z logo księgarni. Niall płaci kartą. Harry miał podobną w swoim portfelu. Uśmiecham się na tamto wspomnienie.
- Jak ci na imię? - pyta Niall mimo, że powinien już wychodzić.
- Idź już. Jesteś głodny - mówię.
- Pójdę jak mi powiesz.
- Wredny szantażysto - mruczę po polsku pod nosem - Mam na imię Maria, ale wolę jak mówi się do mnie Mary.
Niall powtarza cicho moje imię i wychodzi.
Teraz tylko czekać, aż pojawią się pozostali. To zupełnie nielogiczne. W całym Londynie są tysiące księgarni, a to do tej w której właśnie zaczynam pracę przychodzi Niall Horan.
Captain Evil ma co do tego swoją spiskową teorię, ale ona potrafi znaleźć drugie dno we wszystkim. Tak czy siak sytuacja jest śmieszna i mocno szalona.
* Hungry to po angielsku głodny. Czyli tytuł tej książki to Głodowe Gry tudzież Igrzyska (i według mnie tak powinno być, ale jak wiemy oficjalny polski tytuł to Igrzyska Śmierci :oo). Dla Nialla, ponieważ jest z kraju anglojęzycznego, hungry oznacza głodny, dlatego blondyn uświadamia sobie, że jest głodny.
* Niall *
Wracam do Harrego, który zjadł już ponad połowę moich słodyczy.
- Rusz dupę stary - mówię chcąc go ruszyć.
- Wal się - odpowiada Styles rzucając we mnie poduszką.
- Wzdychasz do tej laski, a nawet nie wiesz jak ona ma na imię. Koleś weź nie rób jaj. Ty Styles, co niby możesz mieć każdą, a mażesz się za jakąś turystką?
- Kupiłeś Gemmie prezent? - pyta Harold do poduszki zmieniając temat.
- Książkę, tak jak mówiłeś.
Harry wygrzebuje się z pościeli i bierze ode mnie torbę.
- Ej, to ta książka co myślałem, że o jedzeniu? - pyta. Czyli nie tylko mnie ten tytuł wprowadza w mylne stwierdzenia.
Harry ma twarz całą brudną od czekolady. Nie wiem dlaczego na ten widok robi mi się smutno. Jeszcze wczoraj Harry był pewnym siebie debilem, a teraz leży, niczym siedem nieszczęść w moim łóżku. Gdyby nie przyszedł do mnie pijany, w środku nocy to na stówę bym go nie wpuścił.
- Wstawaj - ściągam z niego kołdrę. Nie bardzo chcę mi się go niańczyć, ale jesteśmy przyjaciółmi. - Za minutę masz przyjść na śniadanie - prycham. Pierwsze śniadanie o 14. Wchodzę do kuchni i otwieram lodówkę. - Styles, co do cholery? - moja zwykle pełna lodówka jest praktycznie pusta. - Harry chodź tu szybko albo cię pizdnę! - ostrzegam.
Chwilę później staje przede mną TO coś.
Białe skarpetki na nogach, czarne bokserki Calvin'a Klein'a, biały T-shirt ubrudzony na klatce piersiowej czekoladą i wymięta poduszka w ręce. Nie jestem mistrzem stylu czy coś, ale wiem, że on nie wygląda zbyt dobrze.
Dziwne jest to, że próbując wymyślić osobę, która mogłaby mi pomóc wpadam na dziewczynę z księgarni.
Białe skarpetki na nogach, czarne bokserki Calvin'a Klein'a, biały T-shirt ubrudzony na klatce piersiowej czekoladą i wymięta poduszka w ręce. Nie jestem mistrzem stylu czy coś, ale wiem, że on nie wygląda zbyt dobrze.
Dziwne jest to, że próbując wymyślić osobę, która mogłaby mi pomóc wpadam na dziewczynę z księgarni.
- Chcę płatki - żąda Harry niczym małe dziecko siadając na jednym z barowych krzeseł w mojej kuchni. Wzdycham i nalewam mleka do miski, a potem wsypuję czekoladowe kuleczki. - Wypadł mi portfel. Ona mi go podała. Przedstawiłem się, a ona nawet nie zareagowała. Powiedziałem, że musimy to zrobić od nowa. Obróciłem się. Ona znowu mnie zaczepiła i podała mi ten pieprzony portfel. Potem powiedziała, że wie, że jestem z boysbandu, ale on ją to nie obchodzi i w ogóle nie pamięta jak się ten boysband nazywa. To trochę mnie zabolało. Wiesz, sam wymyśliłem tę pieprzoną nazwę i w ogóle, mruknąłem, że fajnie, że wie, iż z boysbandu. Wziąłem od niej portfel, bo zaproponowała, że się nim zajmie i jeszcze raz zaproponowałem autograf. Zgodziła się. Wziąłem jej dłoń. Jej ręka była koszmarnie zimna, ale mimo wszystko wpisałem te 10 cyfr. Ona odwróciła się i odeszła. Zostawiła mnie tam z nadzieją, że zadzwoni. I nie dzwoni. Cały wieczór spędziłem wpatrzony w ekran, ale nic. Resztę historii znasz. - całą w ch*j romantyczną historię jego życia znam na pamięć. Opowiadał mi ją co najmniej z milion razy - Stary, ona wciąż ma na ręce te liczby! - rozwesela się Harry - Wystarczy tylko znaleźć dziewczynę z moim numerem na dłoni i już. Będziemy żyć happily ever after.
- The end - mówię. - A co jeśli ona zmyła już te liczby? - rozmywam bajkową scenerię Hazzy.
- To nie możliwe, napisałem je niezmywalnym markerem. Mimo wszystko wiem co robię.
__________________________________________________________________________
drugi rozdział! :oo
jestem zaszokowana, że tak szybko poszło :)
jak myślicie, czy Harry spotka ponownie Mary?
omfg. mnie mogę się już doczekać następnego!!
a i żeby nie zapomnieć
PROSZĘ O LINKI DO WASZYCH BLOGÓW W KOMENTARZACH BO CHCIAŁABYM CZYTAĆ BLOGI WSZYSTKICH KTÓRZY MNIE CZYTAJĄ :)
a co do next'a
2 komentarze = następny :p
ps. zapraszam na historię Cann i Anthony'ego, gdzie powinien za niedługo pojawić się nowy rozdział :)